Blisko 1,5 roku więzienia za udział w oszustwach "na policjanta i prokuratora"
Apelację składali obrońcy i pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej, czyli jednej z poszkodowanych osób. Adwokaci chcieli uniewinnienia kwestionując udział ich klienta w oszustwach objętych aktem oskarżenia Prokuratury Rejonowej Warszawa Praga Północ, pełnomocnik - podwyższenia kwoty w ramach obowiązku naprawienia szkody w całości.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku nieco zmienił kwotę, którą skazany ma zwrócić, korygując jednak jedynie matematyczny błąd sądu pierwszej instancji; nie zmienił wysokości kary więzienia.
Młody chłopak pochodzenia romskiego (w chwili popełnienia zarzucanych mu oszustw nie miał ukończonych 18 lat) odpowiadał za przestępstwa, które miały miejsce w pierwszej połowie 2022 roku w Mońkach (Podlaskie) i Sosnowcu (Śląskie).
Jak wynika z aktu oskarżenia, oszuści działali w tych przypadkach metodą "na policjanta i prokuratora". Przekonywali osoby, do których dzwonili, że prowadzą akcje przeciwko przestępcom, mówili o zagrożonych oszczędnościach i konieczności ich zabezpieczenia, zapewniali też, że po zakończeniu działań będą zwrócone. Do osób przekonanych, że biorą udział w takich działaniach służb, przychodził po pieniądze rzekomy policjant; według ustaleń śledztwa, był nim oskarżony chłopak.
W Mońkach jedna oszukana osoba straciła 30 tys. zł i ponad 700 dolarów, druga - 30 tys. zł i ponad 3,1 tys. dolarów. W Sosnowcu mężczyzna podający się za policjanta odebrał od oszukanej kobiety 140 tys. zł; dała mu ona również kartę do bankomatu, dzięki czemu w Markach i Warszawie wypłacono kolejne 83 tys. zł; oskarżony wpadł w maju 2022 roku, dokonując kolejnej wypłaty z bankomatu, wówczas była to kwota 8 tys. zł.
Uzasadniając wyrok sąd apelacyjny przypomniał, że to oszustwo - którego ofiarami najczęściej padają osoby w podeszłym wieku - polega na przekonaniu ich (czyli wprowadzeniu w błąd), że albo są ofiarami jakiejś grupy przestępczej, albo powinny współpracować z organami ścigania przy rozpracowywaniu takiej grupy; istotą jest to, by pod pozorem np. konieczności fotografowania banknotów, czy ich innego zabezpieczenia, osoby te przekazały swoje pieniądze rzekomemu funkcjonariuszowi czy przelały je na wskazane konto.
Sąd odwoławczy uznał za udowodnione, że w przypadkach objętych aktem oskarżenia tzw. "odbierakiem" był oskarżony. Wśród kluczowych dowodów były dane z logowania się jego telefonu oraz zeznania poszkodowanych; jedna z pań wskazała go jako rzekomego policjanta, który przyszedł po pieniądze i nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Widziała ona jego twarz, bo wychodząc zdjął maseczkę medyczną (był to okres covidowy).
Sąd uznał jedynie za linię obrony wyjaśnienia, jakoby telefonu używał brat cioteczny oskarżonego (starszy od niego, już nieżyjący) i to z nim chłopak miał być mylony przez pokrzywdzonych.
"Oczywiście przestępstw nie dokonał on sam, musiał współpracować z innymi osobami, ale miał świadomość okoliczności, następstw i skutków swojego działania" - mówił, uzasadniając wyrok, sędzia Grzegorz Skrodzki. "Kara jest stosunkowo łagodna (...), ale powinna wskazywać wszystkim, że łatwe pieniądze, bardzo duże pieniądze, pociągają za sobą bardzo dużą odpowiedzialność karną" - dodał sędzia.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ apiech/